O książkach myśli różne - opinie, recenzje, rankingi czytelnicze, przemyślenia i refleksje

niedziela, 17 marca 2013

(Nie)czytam bo (nie)lubię

Ostatnio jestem w szale tworzenia. Piszę i piszę i piszę, co popadnie, kiedy popadnie i gdzie popadnie (ostatnio na kolanie w autobusie). Czemu więc Wy nie możecie na tym nie skorzystać. Niestety, dziś nie będą to wyniki moich osławionych badań naukowych; te zostały odłożone na bliżej nieokreślony czas. Ewentualnie mogę Wam powiedzieć czyja to wina, abyście mogły dokonać publicznego linczu. "Baby i ich psychika" też muszą poczekać na swoją kolej. Dzisiaj będzie trochę bardziej kontrowersyjnie. Może uda mi się i kij w mrowisko wetknąć?

Opublikowano niedawno, jak co roku, raport na temat tego, jak i ile czytają Polacy. Nie wiem, czy miałyście okazję się z nim zapoznać; przytoczę tylko najważniejsze fakty. Badaniom zarzucono brak rzetelności, zafałszowanie prawdziwego obrazu czytelnictwa w Polsce, zły dobór grupy do badania. Ale skoro psychologię traktuje się serio chociaż to właściwie nauka o studentach psychologii :) to możemy założyć, że wyniki coś tam jednak z rzeczywistością mają wspólnego.

A co nam wyniki mówią? Po pierwsze: 39% Polaków miało w zeszłym roku kontakt przynajmniej z jedną książką (czyli 61% kontaktu nie miało). Ale uwaga - to mogła być jakakolwiek książka. Nawet książka kucharska (dobrze, że nie telefoniczna). Czemu tak mało? Może część z tych 61% korzysta z ebooków? Pudło. Z książek elektronicznych korzysta tylko 2% czytelników. Skąd zatem ten wynik, niższy o 5% niż w roku 2010, zresztą obniżający się od lat? Tłumaczą to tym, że Polacy chętniej czytają krótkie teksty - gazety zapewne, teksty w internecie. Czyli coś tam jednak czytają, nie książki ale jednak. Dobrze to czy źle? Nie mnie oceniać.
W wynikach jest też jednak coś pozytywnego. Na przykład: czyta aż 62 % nastolatków. Brawo, brawo, droga młodzieży. Pewnie część z nich czyta tylko lektury (bo musi), ale to i tak dobrze. Sporo musi a i tak nie czyta. Tak było za moich czasów (a więc jeszcze przed pierwszą wojną światową), a dzisiaj wszak młodzież ma ciekawsze rzeczy do roboty i większą ilośc opracowań do wyboru. Kolejny radosny fakt : nawyk czytania dziedziczy się po rodzicach. Czyli szansa, że czytelnictwo przetrwa, jeśli zaczepi się dziecku miłość do książek. A zatem, dziewczęta, zabieramy się za płodzenie dzieci ! Najlepiej dziewczynek, bo kobiety czytają więcej. Tylko trzeba znaleźć odpowiedniego kandydata na ojca - też czytającego...

Dlaczego czytamy książki doskonale wiemy (trafiłam w książce Wandy Krzemińskiej na opinię, że "kobieta szuka w książce przede wszystkim miłości, często po prostu rekompensaty za niedostatki uczuciowe w swoim własnym życiu"...hmmm...). No to zadajmy sobie pytanie - dlaczego ludzie NIE  czytają książek? Szczerze mówiąc, ja jestem w stanie ten fakt zaakceptować, jeżeli poda się konkretny, w miarę sensowny powód. Chyba że ktoś powie, że "to głupie marnowanie czasu", wtedy staję się agresywna, bo to atak na mnie i innych czytających a nie konstruktywne wytłumaczenie. Znam kilka osób, które czytają mało albo wcale i nie omieszkałam skorzystać z możliwości zadania im pytania 'dlaczego?'.
Powód pierwszy - brak czasu. Nam się wydaje, że to tylko wymówka, bo czas zawsze się znajdzie, chociażby w autobusie. Spójrzmy na to jednak z innej strony. Człowiek, który pracuje na pełnym etacie i jednocześnie studiuje (a więc i tak pewnie coś tam czytać musi). Kobieta prowadząca dom plus dwójka małych dzieci. Oni może nawet lubią czytać, chcieliby znaleźć na to czas, ale nie wychodzi. Najwyżej na kilka, kilkanaście stron dziennie. Ale ja na przykład nie lubię tak czytać - uwierzcie, naprawdę ciężko zając się lekturą, jak dziecko ciągnie cię za rękę, nogę a czasem i głowę. Zresztą, spróbujcie tak z doskoku przeczytać na przykład Virginię Woolf. Albo "Grę o tron" (w połowie zapomnicie imiona większości bohaterów..)
Powód drugi - może i nie czytam, zgoda.  Ale za to mam inne pasje. Uprawiam sport. Oglądam mnóstwo filmów. Jestem wolontariuszem. Robię zdjęcia. Znam sześć języków obcych i aktualnie uczę się siódmego. Czytanie to bardzo zacne zajęcie, ale czemu inne mają być gorsze? Poza tym ta grupa nie-czytelników nieźle rokuje na przyszłość. Może do tej pory nie trafili na taką literaturę, która by im odpowiadała, więc zajęli się czymś innym. Wystarczy im coś do czytania polecić,jest szansa że zapałają miłością do książek.
Powód trzeci - nie mogę się skoncentrować na książce. Brzmi absurdalnie? Właściwie nie znam aż tak wielu osób nie-czytających ale dwie udzieliły mi takiej odpowiedzi. To właśnie one tworzą grupę miłośników krótkiej formy. Ja mam zresztą trochę podobny problem - mogę bez przerwy czytać 500-stronnicową książkę, a nie umiem się na dwugodzinnym filmie i to nawet na niezbyt wymagającym. A książka w końcu wymaga więcej uwagi. Jedną z tych osób znam bardzo dobrze (moja własna prywatna siostra). Jeżeli jakaś pozycja ją naprawdę zainteresuje, to powoli, ale ją przeczyta. Często podkreśla się, że osoby które mało mają kontaktu ze słowem pisanym mają ubogie słownictwo - siostra regularnie, brutalnie i okrutnie ogrywa mnie w Scrabble.

Zostawmy już nie-czytających, niech sobie w spokoju nie-czytają dalej. Na portalu LubimyCzytać w dyskusji nad wynikami badania padło stwierdzenie "lepiej nie czytać w ogóle niż czytać Coelho/Greya/Grocholę itd (każdy sobie wstawi co tam chce). Takie zdanie często słyszę - a teraz wetknę kij w mrowisko i - przynajmniej częściowo - będę bronić opinii przeciwnej.

Paulo Coelho. Banał na banale banałem poganiany. Przebrnęłam przez "11 minut" - kompletnie nie pamiętam, o czym to - i połowę "Alchemika". Skupię się zatem na tym drugim. Książka o "marzeniach, podążaniu za swoim przeznaczeniem, podejmowaniem ryzyka" (koniec cytatu z noty wydawniczej). Szczytne idee podane w kiepskiej, pseudofilozoficznej formie (to moja prywatna opinia, nie prawda ostateczna, więc prosze się nie oburzać), trafiające głównie do "egzaltowanych gimnazjalistów" (koniec cytatu z recenzji pewnego czytelnika). Gimnazjalistów - czyli ludzi młodych, którzy sami nie wiedzą, czego chcą. Wyobraźmy sobie takiego hipotetycznego osobnika, który po przeczytaniu "Alchemika" dochodzi do wniosku, że "kurde noo, w sumie to może się ogarnę i spróbuję spełniać swoje marzenia" albo coś w tym stylu i rzeczywiście zaczyna to robić. W sumie fajna rzecz. Jasne, że jeszcze fajniej byłoby gdyby nasz gimnazjalista poszukał sensu życia w literaturze na wyższym poziomie, ale skoro znalazł go w "Alchemiku" to przecież mu do z gardła nie wyrwiemy...

Rhonda Byrne i nasz ukochany poradnik "Sekret". O ile gimnazjalista był tworem wymyślonym, to znam jeden przypadek, gdzie "Sekret" naprawdę komuś pomógł. Pewna osoba zachłysnęła się ideą Sekretu i zaczęła ją z zapałem wprowadzać w życie, wierząc, że to właśnie On wszystko zmieni. Nie zauważyła tylko, że przy okazji sama zaczęła walczyć o to, aby było lepiej i w efekcie wiele się u niej diametralnie zmieniło. Ona jest przekonana, że to zasługa Sekretu, a to zasługa jej samej - ale Sekret stał się katalizatorem jej możliwości. Kiedy teraz na nią patrzę i na to, co osiągnęła to myślę: a niech sobie ten "Sekret" czyta na zdrowie.

Teraz moja ukochana książka "50 Twarzy Greya". Tak, znowu, ale dzisiaj się na niej jakoś specjalnie mocno wyżywać nie będe. Za jej sprawą jesteśmy - podobno - świadkami nowej rewolucji seksualnej, grupowego urozmaicenia życia erotycznego, masowych wycieczek do sex-shopów (oraz podobno zastraszającego wzrostu zachorowań na rzeżączkę). Co prawda edukować seksualnie się przy pomocy Greya raczej nie należy (jeśli są na sali osoby, które za "pierwszym razem" wielokrotnie "rozpadły się na tysiące kawałków" proszę podnieść rękę), ale wyzwalać - w rozsądny sposób - czemu nie...(A teraz będę złośliwa - po lekturze Greya czytelnik ma swiadomość tego, co to jest "kiepski styl literacki", zawsze to jakaś korzyść).

Na koniec bohater zbiorowy - czytadła, harlequiny i tym podobne. Jak ludzie mogą to czytać? Zastanówcie się, kto i kiedy je czyta. Przypadek z życia wzięty - osoba rozkochana w klasyce zaczyna czytać "literaturę bardzo lekką", a tak przy okazji ma też poważne problemy, jest w depresji i tłumaczy się :" Ja po prostu nie jestem w stanie czytać czegoś poważniejszego, sięgam po te bzdury, żeby zupełnie nie zwariować, chcę się oderwać chociaż na chwilę od tego, co się dzieje". Ja w depresji lubię się katować czymś ciężkim, ale większość ludzi w takiej sytuacji naprawdę woli coś odstresowywującego.

No to wetknęłam swój kij w mrowisko i już widzę, jak mnie palicie na stosie za obronę Coelho i "Greya". Ale pomyślcie, gdyby wszyscy czytali i czytali w dodatku to samo - o ile mniej tematów do dyskusji...

21 komentarzy:

  1. Zawiodę Cię - popieram Twoją opinię. Coelho i Byrne nie trawiłam, nie trawię i nie będę trawić, tak samo Greya, Zmierzchy i inną tego typu chałę, ale... No właśnie - książka to książka i fajnie, że ktoś, kto w innym przypadku może nigdy nie sięgnąłby po książkę, po te właśnie sięga i czyta. I niech czyta, na zdrowie.
    Tylko niech mi nie próbuje wmawiać, że to "klasyka" i dobra literatura, a ja czytam chałę, bo kulasy pourywam.

    Kiepskie książki też mi się często zdarza czytać. Zdarza mi się nawet je lubić, ale co ja na to poradzę, że lubię szeroko pojętą fantastykę, a w tej na gniota nietrudno trafić, no co? No nic :P


    A z tym badaniem. to dobrze wiedzieć, że może być nierzetelne. Mnie to zawsze dziwi - jak oni to badają, że nigdy nie trafiło ani na mnie ani na kogokolwiek z moich znajomych?

    Słowo na niedziele zacne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o rzetelność badania, to jest zarzut użytkowników LubimyCzytać, więc tak naprawdę nie wiadomo, na ile jest prawdziwy. W badaniu wzięło udział 3000 osób. Nie znam się na badaniach socjologicznych, nie wiem jak liczna musi być w nich grupa. W psychologii robiono badania na grupach o wiele mniejszych (no i bardzo często tę grupę stanowili studenci psychologii, co w ogóle podważa ich rzetelność).


    OdpowiedzUsuń
  3. To ja trochę z przekory napiszę...
    Dyskusja dyskusją, a o gustach się NIE dyskutuje. Bo - rozumiem i popieram, rzeczywiście lepiej czytać Greya i uświadomić sobie jaka to straszna grafomania i mieć ambicje na coś lepszego, lekkiego, ale lepszego, niż nie czytać wcale; lepiej czytać Coelho i szukać za młodu inspiracji do życia, również w kierunku ambitniejszej literatury, niż nie czytać w ogóle; lepiej....wszystko lepiej,
    tylko że, niestety, większość zachwycających się Sekretem, Grey'em, Zmierzchem itp, którą ja znam lub znane mi sa o nich te fakty, to jednak ludzie zachwycający się ww pozycjami jako LITERATURĄ i życiówką, a z taką opinią ja nie wiem jak mam dyskutować, dlatego tu odwołuję się do przytoczonego słowa "gust" i zamykam gębę. Bo również mam własny.

    Ale, z drugiej strony, może należy jednak zapytać "dlaczego", jak Ty, Kaś. W tej chwili tylko jedna inteligentna osoba, która bardzo lubi Sekret i w niego wierzy, choć zdaje sobie sprawę z siły sugestii i metody jego działania, przychodzi mi na myśl. Może jest ich więcej? A może i nie...

    A wyników sondaży nie czytałam. Smutne. Zwłaszcza, że brak czasu sama zaczynam odczuwać i teraz widzę, że naprawdę można go nie mieć, nawet nie mając dzieci... ani ochoty na czytanie czegokolwiek po całym dniu. Jak i robienie innych interesujących rzeczy. "Ciekawe" jak bardzo można się do tego przyzwyczaić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jakiś czas temu zaprzestałam hejtowania tego, co moim zdaniem jest 'poniżej poziomu' - robiłam tak jako młoda osoba, czego teraz się wstydzę. Jak mam z kimś na temat książki odmienne zdanie, to najpierw przedstawiam swoje a potem właśnie pytam 'czemu ci się podoba'. Ale jak słyszę, że nie lubię Greya "bo jest dla mnie za mocny" a Coelho "bo to filozofia, może nie rozumiesz" to proponuję,aby zmienić temat i pogadać o pogodzie. Natomiast kulturalna wymiana zdań, jak nabardziej; wiem że o gustach się nie dyskutuje..ale ja tak strasznie to lubię ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak my wszyscy ;]

      I, no właśnie, chcąc nie chcąc dzielisz jednak rozmówców, że tak powiem, na tych od pogody i tych od dyskusji. A o ile ta ostatnia jest zawsze fajna, gdy ktoś MA swoje zdanie, nawet odnośnie czegoś czym ja otwarcie gardzę i wkładam to do kibla, ci od pogody nie maja go nawet odnośnie pogody.

      Usuń
  5. Pogoda była tylko przykładem rozmowy o czymś innym. Są osoby z którymi cięzko rozmawiać o książkach ale za to świetnie się rozmawia o czymś innym i wcale nie czymś gorszym od ksiązek. Więc dla mnie rozmówca o pogodzie=rozmówca o czyms innym niż ksiązka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeee, dużo literek do czytania!

    Ja mogę odpowiedzieć na pytanie "dlaczego", bo naprawdę bardzo, bardzo dawno nic nie czytałam (wróciłam do książki dwa dni temu po nie wiem ilu miesiącach).

    Umiecie czytać po kilka książek na raz. Ja nie (próbowałam, rozprasza mnie to). Ciężko mi odłożyć książkę, którą zaczęłam, a z jakiegoś powodu nie skończyłam i zacząć inną. No i jakiś czas temu, jeszcze w zeszłym roku, zaczęłam czytać książkę jednej z moich ulubionych autorek kryminałów. Zaczęłam raz, będąc w domu, po czym nie wzięłam jej ze sobą. Zapomniałam co w niej było. Przy kolejnej wizycie w domu sięgnęłam po nią znowu, znowu nie skończyłam, ale tym razem zabrałam ją do Poznania. Nie mogłam przebrnąć przez początek, bo nie tego się spodziewałam. Ta pozycja różni się od pozostałych książek tej autorki, nie wciągnęła mnie od początku i za każdym razem, jak chciałam poczytać choć rozdział przed snem, miałam wrażenie, że czytanie to jakaś kara. To nie było przyjemne, więc mnie odrzucało.

    Książki zawsze były dla mnie przyjemnością - muszę mieć dobry humor, by czytać, nie potrafię, kiedy jest mi źle, a ostatnio nie było najlepiej, więc kompletnie zarzuciłam ten proceder na rzecz bezrozumnego klikania w internecie. W autobusach czytać nie znoszę, bo nie mogę się skupić - jest za głośno, a muzyka w słuchawkach też rozprasza, poza tym czasem podczas czytania w czasie jazdy zaczyna mnie mdlić i mam ochotę wymiotować (choć nie wiem, jak to działa).

    Poza tym mam jeszcze problem innego rodzaju. Ja się boję książek. Nie wszystkich - niektórych. Chciałabym czytać poważniejsze pozycje niż thrillery psychologiczne (bo te powoli mnie nudzą, wszystkie wyglądają podobnie, przestały być zaskakujące); klasyków, literaturę piękną, te stare opasłe tomiska. Jestem ich spragniona od dawien dawna. I tylko się czaję, bo się boję. Że nie dam rady, że nie zrozumiem, że to nie dla mnie, że jestem za głupia, nie pojmę. Stoją na półkach i czekają, a ja tylko zerkam na okładki i wzdycham. Czasem wyciągnę którąś z półki, przejadę ręką po okładce - i też wzdycham, odkładając ją z powrotem.

    Co do Coelho i Zmierzchu, jestem hejterem. Przeczytałam te 11 minut, nawet nie szło opornie, ale to było takie nijakie. Mam również książkę, która jest zbiorem jego najlepszych ponoć cytatów - po tej lekturze nie chciałam widzieć najgorszych, dno i trzy metry pseudointelektualnego i -filozoficznego mułu. Zmierzchu nie czytałam, oglądałam film - o matko jedyna! WAMPIR. BŁYSZCZĄCY. WEGETARIANIN. Nope, just nope. Ciekawostka: kiedy jechałam ostatnio pociągiem, w przedziale był pan, na oko 45+: zaczytany w Zmierzchu tak, że prawie przegapił stację. Nawet zrobiłam mu wtedy zdjęcie. Greya z ciekawości mam ochotę przeczytać. Do szkoły chodzi ze mną dziewczę, które go uwielbia, ale, jak sama powiedziała, nie jest to literatura najwyższych lotów i w sumie to nic takiego super, tyle, że wciąga i chce się wiedzieć, co będzie dalej. Bardziej przeraziła mnie mama, mówiąc, że masa jej klientów jest zachwycona, a książki te są wręcz rozchwytywane. Ale niech czytają cokolwiek - dobre i tyle. Sekretu nie czytałam, oglądałam film o takim tytule - przestaniecie się śmiać, jak już zostanę milionerem xP

    Świrus

    OdpowiedzUsuń
  7. Asiku, ja też się boję wielu książek i nawet do nich nie podchodzę. "W poszukiwaniu straconego czasu" już dwa lata stoi na półce. Do "Muzeum Niewinności" też się długo przymierzałam, no bo noblista to pewnie nie zrozumiem. A tu się okazało, że wcale książka trudna nie jest. Więc czasem warto przełamać lęk :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świrus - ale Ty czytasz (czytujesz) klasykę przecież, Shakespeare'a choćby! Czytasz, pojmujesz, lubisz. Może więc reszta też nie będzie aż tak straszna... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie, że nie będzie, a jak się coś ciężko czyta, to wcale nie dlatego, że za trudne i nie rozumiemy. Książka po prostu nie w naszym guście; nie każdą pozycją klasyczną trzeba się zachwycać. Ja sobie to tak w kazdym razie tłumacze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytuję, czytuję, ale nie tyle, ile bym chciała. Od 4 lat się tak czaję na Zbrodnię i karę, mimo że przecież mam wersję lekturową, z przypisami i całym opracowaniem :]

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozumiem. Chyba. Ale i tak uważam, że to tylko wymówki.
    Annę Kareninę obiecali mi dziadkowie w spadku i za każdym razem gdy chcą mi ją dać, odmawiam. Jeszcze nie. Bo? Bo nie. Podobnie jak z resztą klasyków i nie-klasyków stojących od lat na półce, tylko je przesuwam, przekładam, ścieram z nich kurze, głaszczę. I na razie tyle.

    Nie bądźmy aż tak surowe dla siebie.
    Nadal czytamy. I zdajemy sobie sprawę z naszych "problemów" z książkami (jakkolwiek to brzmi).

    Właściwy czas będzie jak przyjdzie, ot co.

    Wow, głębokie myśli, nie utopiłyście się? :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Po kawałku.
    Dlaczego nie? Powód kolejny: trzeba trafić na dobrą, wciągającą książkę, mnie lektury szkolne - w większości - nie wciągały, i tak zostało później, dopóki mnie nie zaraziłaś książkami ;) Wcześniej czytałam sporadycznie, jak mi mama coś podsunęła pod nos, co było wystarczająco ciekawe. Zresztą, do tej pory, najważniejsza ocena (wg mnie) danej książki to to czy mnie wciągnęła. Mojego brata też "zwykłe" książki nie wciągają, nie mówiąc o lekturach, przeczytał kilka o piłce nożnej (piłkarzach) i jedną o kibolach. No, ale to może się łączy z wymienionym przez Ciebie powodem o innych pasjach/zajęciach, on to faktycznie nie ma czasu w tygodniu, a weekendy (wolne od treningów i rozgrywanych meczy) woli spożytkować w inny sposób, dla niego dużo ciekawszy.

    Przechodząc do kwestii kija w mrowisku.
    Coelho - przeczytałam cztery książki... a nie, przepraszam trzy i pół. I na tym skończyłam. Zachłysnęłam się książką "weronika postanawia umrzeć", ta była jak dla mnie ok, ale następne już dużo mniej. Nie przebrnęłam przez "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..." i nigdy więcej już po Coelho nie sięgnęłam. (I nie zamierzam).

    "Sekret" - tknęłam (ciotka, strasznie to zachwalała), ale szybko porzuciłam i właściwie znienawidziłam tego typu poradniki. Ty masz przynajmniej dobry przykład osoby, która to przeczytała i ma jakieś pozytywne zdarzenia, ja mam przykład nieco zabawny, książki nie przeczytałam, więc może ta osoba też działa według "sekretu"... Ciotka, która to polecała, niby tryska optymizmem (raz na jakiś czas poleca mi jakieś "magiczne" poradniki czy podsyła artykuły), a z drugiej strony ona jest we wszystkim taka poszkodowana, narzekająca, zapatrzona w siebie i swoje sprawy. Może w "sekrecie" była mowa, coś w stylu "liczysz się Ty i tylko Ty, Twój świat kończy się na czubku Twojego nosa". <- To, dodatkowo mnie zniechęca.

    "Zmierzch" mnie ominął, nigdy nie korciło mnie, nawet przez chwilę, aby się na to skusić.

    "50 twarzy...", no zdanie moje znasz ;) Wciągające, nie zagłębiając się w styl i inne sprawy do oceny.

    No właśnie, wciąga to wciąga. Ma ktoś przestać czytać wciągającą książkę, tylko dlatego (a może aż), że ktoś lub nawet mnóstwo osób twierdzi, że książka guzik warta, bo napisana złym/słabym/niewłaściwym stylem...?

    Ja ostatnio nie mam weny książkowej, albo raczej stoję przed dylematem: co by tu teraz poczytać, na co mam ochotę, a źle mi zaczynać kilka książek, bo potem zapomnę co w której było i pomylą mi się historie. Utknęłam na trudnej historii chłopca, którego nikt nie kochał i aż nie mam siły tego czytać dalej. I nadal staję przed półką z książkami, a najchętniej to przeczytałabym książkę, której nie posiadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak ja ty z Greyem miałam ze Zmierzchem. Juz jak czytałam to czułam, że to kiepskie jak sto diabłów, ale czytałam dalej z ciekawości. Jak odłożyłam ostatni tom to momentalnie o nim zapomniałam, ale wciągające było :)

      Usuń
    2. Ja nie zapomniałam co było w tych książkach. Może to i dobrze... Ale teraz boję się książek, które mają swoje dalsze części, bo tu trzecia część, była lipna (ładnie określając). Boję się, w sensie takim, że będzie mi się początek podobał, a każda kolejna książka będzie coraz gorsza, więc chyba pozostanę przy jednoczęściowych :P
      Właściwie, jeśli ktoś utknął na pierwszej ("50 twarzy") i stwierdził, że jest...do niczego, to nie wiem jakby określił trzecią część.:D Dobrze, że czwarta nie powstała.

      Usuń
    3. To jest niestety bardzo częsty przypadek - pierwszy tom jest super a potem równia pochyła ;/
      I bardzo mnie zastanawia coś, co zaobserwowałam na Lubimyczytać. Dużo osób czyta pierwszą częśc Greya, kompletnie im się nie podoba, mieszają ją z błotem...po czym sięgają po drugą i trzecią. Może mają nadzieję że będą lepsze?

      Usuń
    4. A może czytali, mimo wszystko, bo byli ciekawi co dalej? Bądź chcieli się bardziej wyżyć po przeczytaniu całości... :p
      Czy zaobserwowałaś, aby z grona takich osób, ktoś po przeczytaniu trzeciej części Greya, stwierdził że to fajna książka? Albo - jeśli pierwsza im się nie podobała - jak komentowali ostatnią? :)

      Usuń
    5. Nie zaobserwowałam, bo zdezerterowałam ze Złotych Tarasów, gdzie był cały tłum fanek Greya, zanim owe fanki zdążyły przeczytać 3 tom.
      Wydaje mi się, że inni czytali 3 tom albo - jak słusznie zauwazyłaś - żeby się na nim dalej wyzywać albo tak naprawde im się podobał, tylko udają że jest inaczej:))

      Usuń
    6. Kupiłam sobie dzisiaj książkę "Pasjonat oczu" (Sebastian Fitzek), i jak zaczęłam to czytać, to myślałam, że spadnę z autobusowego siedzenia :D Na samym początku mowa jest o jakiejś kobiecie w szpitalu psychiatrycznym i są opisane jej wspomnienia z mężem, który lubił perwersyjne zabawy i uwaga... nazywa się Christian. Lol. Przypadek? :D

      Usuń
    7. Jest taki film Sekretarka. też o perwersyjnych zabawach. Główny bohater nazywa się Grey :D

      Usuń
  13. http://www.joemonster.org/filmy/51455/Jeremy_Clarkson_i_50_Twarzy_Greya
    Bardzo ciekawe komentarze :P

    OdpowiedzUsuń