O książkach myśli różne - opinie, recenzje, rankingi czytelnicze, przemyślenia i refleksje

sobota, 15 sierpnia 2015

Kilka książek ostatnich...ups, 20 miesięcy.

Ups, bo nieładnie coś zacząć i porzucić...Co mogę na swoje usprawiedliwienie powiedzieć? Tylko tyle, że słomiany zapał i brak systematyczności dotyczy wszystkich dziedzin mojego życia. To wcale nie brak czasu, brak weny, brak ciekawych książek do opisania czy inne przeszkody, po prostu lenistwo i "niechciejstwo". Kilka razy czytałam w tym czasie coś naprawdę porywającego (albo coś koszmarnie kiepskiego) i już, już chciałam siadać do pisania, podzielić się wrażeniami - i na chęciach się kończyło. Niedawno znów coś takiego mi się przytrafiło i powiedziałam sobie "Dość. Siadam i piszę, bo w końcu dojdzie to tego, że powstanie wpis pt "Najlepsze książki ostatnich 10 lat".

Tak więc przed Wami przegląd najlepszych, najciekawszych, najbardziej intrygujących książek, które przeczytałam w ciągu ostatnich 20 miesięcy, czyli od czasu ostatniej mojej tutaj aktywności. Kilka kiepskich też się znajdzie. Kolejność chronologiczna nie obowiązuje, za to pogrupowałam książki tematycznie - jak ktoś ma uczulenie na konkretny typ literatury będzie sobie mógł odpowiedni fragment ominąć. Staram się nie streszczać fabuły, bo robić tego nienawidzę - po dokładniejsze opisy odsyłam do innych obszarów internetowych.


1. Psychologia, okołopsychologia i pseudopsychologia
Nie czytam już tyle co dawniej książek z zakresu "samopomocy" tudzież "samodoskonalenia", od jakiegoś czasu stawiam raczej na "jak okiełznać nieprzyjazne środowisko życia". I w tym temacie pierwsze rozczarowania : "Emocjonalne wampiry" A. Bernsteina oraz "Toksyczne przyjaciółki" S. Shapiro-Barash. Wampiry emocjonalne (wraz z odmianą "przyjaciółki-strzygi") żyją, mają się dobrze (warto pamiętać, że również w nas samych), walczyć z nimi trzeba, bo potrafią uprzykrzyć a nawet i zniszczyć życie. Mnie niestety żadna z tych książek w walce nie pomogła. Niestrawny styl w jakim zostały napisane ('Wampiry': żartobliwy, ale w irytujący sposób; "Przyjaciółki": ciągłe nawiązania do kompletnie mi obcych tworów współczesnej popkultury) plus rady, moim zdaniem, nieprzydatne. Ja dodatkowo nie znalazłam w nich tych typów "toksyn", z którymi przyszło mi się zmierzyć.

Bardzo dobry i pomocny okazał się za to "Szantaż emocjonalny" S. Forward i D. Frazier, który przygotowuje do radzenia sobie zarówno z lżejszymi jak i naprawdę ciężkimi przypadkami "trudnych osobowości" i wyposaża w przeogromny arsenał broni skuteczniejszych niż czosnek i kołek osikowy. Polecam wszystkim, nawet jeżeli nie macie obok siebie szantażysty, manipulatora ani socjopaty. W życiu trzeba być przygotowanym na wszystko.

Po "Kino i choroby psychiczne" spodziewałam się co najwyżej przeglądu najbardziej znanych filmów o schizofrenii, depresji i uzależnieniach. Otrzymałam de facto podręcznik do kursu 'Kino i zaburzenia psychiczne' prowadzonego na uniwersytecie w Seulu - solidne i rzetelne omówienie niemalże wszystkich zaburzeń jakie można znaleźć w klasyfikacja zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i listę tysiąca (!) filmów opisujących psychopatologie. Genialna rzecz dla tych, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę na temat psychiatrii albo kinematografii - albo obu na raz. Odradzam jedynie czytanie całości "na raz". Lepiej powoli, fragmentami, bo ilość informacji może przytłoczyć.

2. Literatura piękna, a nawet przepiękna
Przede wszystkim - "Księga Diny". Ileż to człowiek musiał się naczekać aż książka zostanie wznowiona (na Allegro dostępna była sporadycznie, za drobną kwotę około 300 zł). Przez ten czas, czytając recenzje, można było sobie wyrobić wobec niej spore oczekiwania. Czy moje się spełniły? Owszem, ale i też nie do końca. Klimat rzeczywiście niesamowity, świetnie skonstruowana postać głównej bohaterki, wciągająca fabuła. Tylko, że ja spodziewałam się w Dinie więcej mroku, tajemnicy, dzikości...a tymczasem Dina jest kobietą jak najbardziej tajemniczą ale też i bardzo rzeczową, twardo stojącą na ziemi (a do tego doskonałą matematyczką.) Nie jestem tym faktem rozczarowana, po prostu inaczej ją sobie wyobrażałam. Przynajmniej mam nauczkę, żeby sobie za wiele nie wyobrażać, zanim nie przeczytam książki.
(A mroczną atmosferę w trakcie czytania zapewniłam sobie sama, za tło do lektury posłużyła mi bowiem muzyka zespołu Arcana. Momentami mrok był już taki, że nie widziałam liter).

"Zimno mi, mamo" Hanny Samson była jedną z najbardziej wyczerpujących psychicznie książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Kolejna jej autorstwa, "Pułapka na motyle" to już nieco lżejszy ciężar - ale wciąż ciężar. Historia Joanny, od jej dzieciństwa aż po małżeństwo każe się zastanowić, w którym momencie kobieta z małej, krzywdzonej dziewczynki staje się dorosłą i odpowiedzialną za siebie i swoje życie. Czy w ogóle potrafi z tej pułapki bezradności uciec? Plus zaskakujące zakończenie, które pokazuje, do czego zdolna może być psychicznie okaleczona kobieta, gdy chce powiedzieć "dość".

A żeby nie było tak zupełnie smutno i ponuro, czas na Johna Irvinga. Tak do końca zabawnie też jednak nie będzie (przepraszam, ja naprawdę rzadko czytam wesołe książki). "Hotel New Hampshire" to - jak zawsze u Irvinga - festiwal absurdu i czarnego humoru, plejada arcyoryginalnych postaci,ciąg zaskakujących zdarzeń a do tego, potraktowane z charakterystyczna dla autora ironią i dystansem, ludzkie dramaty i tragedie (śmierć, gwałt, kazirodztwo..czy wymieniać dalej?). Wszystko to składa się na historię która się ciągnie, wlecze, a końca nie widać. Ale za to rozwlekłe bajanie też Irvinga uwielbiam.

3. Mózgotrzepy vel książki robiące kisiel z mózgu
Mój ulubiony typ literatury. Im gorzej tym lepiej. Dzięki recenzji pewnej osoby (która być może to czyta - bardzo dziękuję za rekomendację) trafiłam na moje "gorzej być nie może" albo "dalej nie ma już nic" - mianowicie "American Psycho". Kto widział film, wie czego się spodziewać...właściwie to nie, nie wie. W porównaniu z książką wypada jak normalny film, tylko krwi trochę więcej. Jego literacki pierwowzór to najbardziej makabryczna, ohydna, chora rzecz jaką w życiu czytałam. Przy okazji jedna z najbardziej fascynujących i dających do myślenia - na swój temat. O czym świadczy fakt, że nie mogę się od tej książki oderwać? Co sprawiło, że dość obrzydliwe zainteresowania głównego bohatera nie sprawiły, że odłożyłam ją na bok? Co mi w głowie siedzi, skoro w pewnym momencie przestały mnie przerażać? Czy to w ogóle normalne, żeby czytać takie książki i jeszcze żeby się podobały? Książka-lustro. Kto odważny, niech próbuje.

Całkiem niedawno odkryłam też nowy gatunek literacki - "dramat erotyczny". Nie chodzi jednak o pseudoerotyki, które są dramatycznie złe, lecz o książki, w których erotyki jest dużo, ale dramatów jeszcze więcej. Zaczęło się od "Ujarzmić bestię", wydanej nie w cyklu z charakterystyczną greyopodobną okładką, lecz w serii "Demony". To mówi samo za siebie. Za owe demony mógłby uchodzić już romans nauczyciela z czternastoletnią uczennicą, od którego książka się zaczyna - ale to dopiero początek. Dalej jazda bez trzymanki. BDSM takie, że strach czytać - czy któryś z bohaterów za chwilę nie wyląduje w kostnicy. "Zwykłego" seksu też dużo, ale prawie nie zwraca się na "momenty" uwagi. Książka tak ciężka i dołująca, że czułam się fizycznie zmęczona po jej przeczytaniu.

4. Czekając na Nobla - Joyce Carol Oates
Namiętnie czytana ostatnio przeze mnie autorka od kilku lat jest jedną z najpoważniejszych kandydatek do Nagrody Nobla. Mocno trzymam kciuki, głównie dlatego że książki laureatów zazwyczaj są wznawiane, a z dostępnością wielu książek Oates jest problem. Na razie czekam i czytam to, co czytać mogę. Cieszę się, że w tym roku sięgnąć wreszcie mogłam po "Przeklętych", których wydanie zapowiadano od roku. Warto było czekać, pod względem formy i stylu mistrzostwo świata. Opis przerażającego Bagiennego Królestwa wręcz hipnotyzuje. Książka zaliczana do powieści gotyckich mnie jakoś specjalnie nie przestraszyła, za to zachwyciła do utraty tchu.

Naprawdę przerażająca był natomiast "Tatulo", który spokojnie mógłby znaleźć się w kategorii "książek których czytanie boli". Czyż słowo 'tatulo' nie brzmi jakoś złowieszczo i odpychająco? Skojarzenie prawidłowe. Tatulo jest pedofilem, porywającym małych chłopców i mordującym ich, gdy osiągną wiek dojrzewania. Powieść, o ile mi wiadomo, nie jest oparta na faktach, jak pozostałe książki o pedofilii które dotychczas czytałam, ale to wcale nie sprawia, że łatwiej się ją czyta. Po prostu trochę inaczej. To nie tylko wstrząsająca historia ale i kolejny popis stylu jednej z moich ulubionych pisarek.

Która jednak potrafi mnie też rozczarować. Całkiem niedawno na półce "zaczęte, niedokończone..." wylądowało jej "Zabiorę cię tam". Rozgrywająca się w latach 60-tych historia studentki zaczęła się obiecująco, budząc skojarzenia z dziennikami Sylvii Plath, które prowadziła w czasie nauki w college'u. Niestety, postać głównej bohaterki o przepięknym imieniu Annelia szybko zaczęła mnie irytować do tego stopnia, że lekturę porzuciłam. Trudno powiedzieć dlaczego, dziewczyna nic złego nie zrobiła...Trudno, nie jestem w stanie czytać książki, gdy bohater mnie irytuje. Jak widać, łatwiej mi znieść morderców i pedofilów. Obiecuję jednak Annelii, że dam jej drugą szansę i jeszcze do niej wrócę.


No i na tym koniec. Nie zmieściły się na "liście przebojów" totalne gnioty, książki z "półki feministycznej", psychiatryczne pamiętniki...Gdybym i o nich napisała, powstałaby notka - niekończąca się opowieść. Niewykluczone że jeszcze o nich napiszę -postaram się szybciej niż za 20 miesięcy :)




3 komentarze:

  1. Czekam na wpisy o kolejnych kategoriach książek. Gnioty mnie bardzo ciekawią. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawią, mimo że wiesz co w nich będzie :P

      Usuń
    2. Ojtam :D Obstawiam, że fajnie by się o nich czytało :D

      Usuń