O książkach myśli różne - opinie, recenzje, rankingi czytelnicze, przemyślenia i refleksje

wtorek, 26 lutego 2013

Co każda dziewczynka przeczytać...może, ale nie musi.

Podobno jest takie powiedzenie "Głupi jak komentarz na Onecie". Myślę, że można by sformułować nowe: "Głupi jak (niektóre) artykuły na Onecie". Zniechęcona tym, co się tam ostatnio dzieje, przerzuciłam się na Wirtualną Polskę - i od razu trafiłam na coś "mądrego inaczej". Najpierw się nieco zbulwersowałam. Zresztą,  zobaczcie sami.

"Kanon wieku średniego" dla kobiet. 30 książek, które musisz przeczytać przed 30. rokiem życia!

Po pierwsze: jakiego wieku średniego?? Od kiedy trzydziestka to wiek średni? Zawsze myślałam, że czterdziestka, ale widać, przelicznik się nieco zmienił. Teraz po 40-stce wypada  chyba już tylko kłaść się do trumny. Przepraszam bardzo, ale jeśli ktoś mi wmawia, że za dwa lata osiągnę "wiek średni" to śmiać mi się chce.

Po drugie: "30 książek które musisz przeczytać, a jak nie to powinnaś się wstydzić". Około połowy ksiązek wymienionych w rankingu nawet w rękach nie miałam. W związku z tym zapewne powinnam zamknąć się w czterech ścianach i nie pokazywać ludziom na oczy. Z drugiej strony - czy  z faktu przeczytania chociażby " Wichrowych Wzgórz" mam być dumna jak paw albo przynajmniej mieć poczucie spełnienia obywatelskiego obowiązku i otrzymać pozwolenie na ukończenie trzydziestu lat? Wiem, mocno ironizuję, ale nie znoszę słowa 'musisz' w odniesieniu do książek. Czytam dla siebie i tylko dla siebie a nie dlatego że 'wypada' albo 'trzeba'.

Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Odłozyłam oburzenie na bok i postanowiłam stworzyć własną listę książek "kobiecych", o kobietach i dla kobiet, które według mnie WARTO albo MOŻNA przeczytać. Żadnego "musisz a jak nie to się wstydź". Nie mam zamiaru nikogo do niczego przymuszać. Wiem, że właściwie 100% czytelników tego bloga to kobiety, więc moja lista jest specjalnie dla Was. Czasami piszecie, że jakaś książka o której piszę trafia na Wasza listę "must read"; jest mi z tego powodu niezwykle miło. Może z dzisiejszej listy też wybierzecie coś dla siebie...

Aha, i jeszcze jedno. W komentarzach na Wirtualnej Polsce powtarza się zarzut, że w rankingu są same książki "o babach i ich psychice", że za mało klasyki, że nie każda kobieta czyta książki tylko "pour femme", a co z historycznymi, kryminałami i tak dalej i tak dalej. No cóż, moja lista to będą wyłącznie książki wartościowe z punktu widzenia "baby i jej psychiki". Klasyką zajmiemy się kiedy indziej ;)

A zatem - przedstawiam Wam moją osobistą listę.

1) Clarissa Pinkola Estes - Biegnąca z wilkami
Zaczynam od tej dla mnie najważniejszej. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie każdej z Was przypadnie ona do gustu. Spotkałam się z opinią, że do tej książki trzeba dojrzeć - ale wydaje mi się, że nie o to chodzi. "Biegnąca z wilkami" jest po prostu książką bardzo specyficzną, nietypową. Autorka jest psychoanalitykiem szkoły Junga i to się czuje w trakcie lektury. Do jej sposobu pisania trzeba się po prostu 'dostroić'. Ale kiedy już złapiemy wspólny język z panią Estes, będziemy do niej wracać wciąż i wciąż. Przynajmniej ja tak właśnie robię - w momentach zwątpienia, załamania, zagubienia, bo kiedyś ta książka pomogła mi wydobyć się z naprawdę poważnego psychicznego dołka. Trzeba ją czytać powoli, z przerwami na "przetrawienie" tego, co się przeczytało, bo autorka nic nam nie podaje "na tacy". "Biegnąca" nie jest poradnikiem, stanowi raczej inspirację do przemyśleń, do zastanowienia się nad sobą, otwiera oczy na wiele spraw. Ale podkreślę raz jeszcze - nie trafi do każdego...

2) Sylvia Plath - Dzienniki 1950-1962.
O "Dziennikach" napisano już wiele, łącznie z tym, że to największe i najważniejsze dzieło Plath. Można je traktować jako studium choroby psychicznej, emocjonalną opowieść o nieprzeciętnej, niemal namacalnej wrażliwości, świadectwo tego, jak rodzi się artysta i jak wygląda wyboista droga rozwijania talentu. No tak, ale co w takim razie "Dzienniki" robią na liście książek "kobiecych"? Otóż Sylvia - jak by nie patrzeć - kobietą była i dużo się nad swoją kobiecością na kartach dziennika zastanawiała. Początkowo - w okresie studiów - przede wszystkim nad swoim miejscem i rolą, jaką zajmuje i będzie zajmować w relacjach z mężczyznami, nad tym, jaką kobietą chce być, nad swoją seksualnością. Później - już po ślubie z Tedem Hughesem - pisze przede wszystkim o swojej pozycji poetki-kobiety wobec poetów-mężczyzn, o trudnych relacjach z matką, o braku ojca. O "Dziennikach" mówi się często, że to rozkład duszy na czynniki pierwsze - pamiętajmy, że była to dusza na wskroś kobieca.

3) Anais Nin - Dziennik 1931-34
Kolejny dziennik - tym razem kobiety o której zwykłam mawiać "200 procent kobiety w kobiecie". Celowo piszę o dzienniku z lat 31-34, ponieważ to właśnie on jest szczegółowym świadectwem procesu przeistaczania się Anais-dziewczyny w Anais-kobietę, świadomą siebie, a jednocześnie wciąż wątpiącą, szukającą odpowiedzi, badającą swoją osobowość. Obraz ten, niestety, jest częściowo ocenzurowany, zresztą przez samą Anais (przykładowo: zupełnie pominięta została postać jej męża). Mimo że okrojony, to wciąż fascynujący portret kobiety, która wie, że jest równa mężczyznom, a wręcz jest w stanie ich zdominować. "Dziennikom" zarzuca się często, że nie są autentyczne, szczere, że to tylko autokreacja. Lecz nawet jeśli to tylko autokreacja - to warto zapoznać się z tym dziełem, przesiąkniętym kobiecością do n-tej potęgi.

4) Anna Janko - "Dziewczyna z zapałkami" oraz "Pasja według świętej Hanki"
Jestem oczarowana twórczością Anny Janko. Uwielbiam jej styl, określany jako 'proza poetycka'. W obu książkach mamy ponownie wiwisekcję kobiecej psychiki, tym razem w dwóch trudnych momentach życiowych - uświadomienia sobie że ten jedyny wcale nie jest tym jedynym, a małżeństwo to pomyłka oraz znalezienia się między młotem a kowadłem, a dokładnie między mężem a kochankiem. Sądzę, że i jedno i drugie dopiero (ewentualnie) przed nami, ale może warto zawczasu uświadomić sobie, jakie pułapki na nas czyhają...Zwłaszcza, że Janko o tematach w gruncie rzeczy banalnych i przemaglowanych w literaturze na tysiące sposobów pisze w tak niezwykły, głęboki, po prostu piękny sposób.

5) Ewa Woydyłło - Sekrety kobiet
Tworząc moją listę za wszelką cenę chciałam uniknąć umieszczania na niej książek stricte psychologicznych. Dla Ewy Woydyłło i jej "Sekretów kobiet" zrobię wyjątek. Książka z pozoru nie jest niczym odkrywczym - ot, jedna z wielu pozycji o kobiecych emocjach, problemach, również zaburzeniach psychicznych. W trakcie czytania można jednak odkryć, że to coś więcej niż zbiór banalnych rad i pseudopsychologicznych teorii. Ewa Woydyłło pisze z dużą dozą empatii ale jednocześnie konkretnie, rzeczowo. Tak jakby mówiła "wiem, że czujesz się smutna, zraniona, nieszczęśliwa, że zdarzyło się coś niedobrego, ale to już za tobą, podnieś głowę i postaraj się zacząć od nowa". Takie podejście zresztą charakteryzuje wszystkie jej książki; myślę, że jeżeli "Sekrety" do Was przemówią, sięgniecie również po inne.

6) Sonia Raduńska - Kartki z białego zeszytu
Bardzo chciałabym poznać panią Raduńską, mimo że jest on już dojrzałą kobietą a ja jestem w wieku średnim (ekhm...) a mentalność mam piętnastolatki.  Ale właśnie o tę dojrzałość mi chodzi. Autorka ma duży bagaż doświadczeń i dużo życiowej mądrości. Jest taką kobietą, jaką chciałabym być za te kilkanaście lat. Z jej twórczości specjalnie wybrałam właśnie "Kartki", bo stanowią one impuls do tego, by nauczyć się być samej ze sobą. Raduńska nie zaprzecza, że jest samotna - mąż zmarł kilka lat wcześniej, partner odszedł, dorosłe już dzieci wyprowadziły się z domu - ale nie daje się tej samotności połknąć. Nie ustaje w pracy nad sobą, szuka inspiracji w książkach i filmach, otacza się dobrymi ludźmi. Pokazuje, jak zaprzyjaźnić się ze sobą. Przypuszczam, że wiele młodych kobiet nie ma obok siebie mądrej, dojrzałej kobiety, która będzie im pomocą na życiowej, krętej drodze. Czemu więc nie poszukać trochę dalej...chociażby w literaturze?


7) O czym mówią kobiety kiedy rozmawiają o seksie?
To własnie takie książki jak ta "otwierają ciało i umysł" a nie żaden Cosmopolitan (A tak przy okazji - Sylvia Plath też czytała Cosmopolitan. Ciekawe o czym Cosmo pisało w latach 60-tych. Zakładam, że nie o spaghetti.). Tytuł może sugerować, że mamy tu do czynienia z jakimś wykładem seksuologa, psychologa czy innego -oga - a tu niespodzianka. Książka jest relacją ze spotkań grupy kobiet, które przez pewien czas spotykały się, by rozmawiać - o seksie właśnie. Są wśród nich panie w różnym wieku - od 20 do 50 lat -, o różnych charakterach, mężatki i kobiety w wolnych (niektóre w bardzo wolnych) związkach. Różnią się od siebie - każda ma inne doświadczenia, problemy, pragnienia. Niektóre potrafią rozmawiać o wszystkim, inne mają więcej zahamowań. W czasie spotkań, czasem w żartobliwy sposób, kiedy indziej na poważnie poruszają wiele tematów - seksualna przeszłość i teraźniejszość, orgazm, masturbacja, fantazje erotyczne, co im się w łóżku podoba a co niekoniecznie. Odważnie, bez cenzury, bez ubarwiania, upiększania i koloryzowania.

No, to gratuluję tym, co dotarły do końca. Przyznam szczerze, że książek na liście miało być jeszcze więcej, ale nie chciałam Was zamordować długością tekstu. Najwyżej kiedyś napiszę drugą część. Tymczasem się żegnam i uciekam kontynuować badania naukowe, których wyniki kiedyś (mam nadzieję, że niedługo) tu zamieszczę.

13 komentarzy:

  1. Z całej listy znam tylko "Biegnącą..." ;) Jeszcze jej nie skończyłam, jestem gdzieś w połowie. I faktycznie - książka jest napisana językiem specyficznym, zresztą cała jest specyficzna. Tak jak piszesz, nie da się jej przeczytać w całości od razu. A co do mnie: na początku myślałam, że to nie dla mnie, denerwował mnie ten język, jednak któregoś dnia, jak byłam właśnie w dość głębokim dołku sięgnęłam po Biegnącą i... Coś zaskoczyło. Przez cały czas trwania kryzysu byłam w stanie czytać tylko to, bo koiło mi duszę (jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało). Teraz książka od kilku miesięcy leży odłogiem na parapecie, ale wiem, że jej czas nadejdzie. Nie ma się co śpieszyć.

    Dzienniki obydwu Pań są już od dawna na mojej liście. Dzienniki pani Plath będę musiała chyba czytać w BUWie albo BNie (mam nadzieję, że tam będą). Albo sobie ściągnę ebooka. A jak kiedyś wydawnictwo łaskawie wznowi serię to kupię ;)

    Reszta - idzie od razu na listę. Mi ostatnio bardzo brakuje właśnie takich książek.

    Z innej beczki: świetny tekst, bardzo przyjemnie mi się go czytało i muszę, no muszę Cię pochwalić za język - doskonale wyważony, płynny, tam gdzie ma być poważny jest poważny, tam gdzie lekki - jest lekki. Me like it! To jest tekst, który spokojnie mógłby iść do publikacji.

    Już się nie mogę doczekać następnych! :> I wyników Twojego badania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, ja Ci Dzienniki Plath mogę pożyczyć...bo nie widziałam nigdzie ebooka, a w bibliotece Ci może być ciężko, bo to się czyta jak "Biegnącą z wilkami", powoli i z przerwami. Zasadniczo tej książki nie pożyczam, ale Tobie - z przyjemnością.

      Usuń
  2. Wychodzi na to, że "Biegnącą" przyswaja się najlepiej w czasach kryzysu ;]


    Bardzo bardzo dziękuję za pochwały odnośnie mojego języka. Bo muszę przyznać, że kiedy piszę to staram się pisać na tematy, które Was mogą zainteresować, o książkach, którymi chce się z Wami dzielić ale poza tym bardzo się też staram pracować nad językiem. Mam taką małą obsesję na punkcie tego jak piszę i jak mówię, więc Twoje pochwały to istny miód na moje uszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to gut :> A z Biegnącą to chyba faktycznie tak jest.

      Co do języka jeszcze, to widać, że tekst jest przemyślany. I widać, że autorka ze słowem pisanym sporo do czynienia ;) Nie wiem, jak to konkretniej opisać - po prostu bardzo przyjemnie mi się to czyta, podoba mi się dobór słów, styl pisania. To nie jest jakieś tam słodzenie czy komplementy, to jest rzecz, która wpada mi w oko w Twoich tekstach. Dlatego wręcz marzę o Twoich dalszych tekstach :3

      Usuń
  3. Podobnież, z wymienionych tutaj czytałam na razie tylko "Biegnącą z wilkami", Dzienniki A.N. czekają zaś w komplecie na półce. Nie dziś, nie jutro, ale z pieczątką "must read".

    Co do "Biegnącej.." to już tu kiedyś pisałam - dla mnie to absolutny hit jeśli chodzi o "tego typu" książki. Jestem osobą skrajnie nietrawiącą poradników, książek pt "zmień swoje życie" itp itd. Skrajnie, naprawdę. Biegnąca nie tylko mnie żywo zainteresowała, oczarowała, trafiła ale i miejscami rzuciła na kolana i otworzyła pewne małe bo małe ale klapki w mózgu. Nie wiem na czym polega jej fenomen (bo dla mnie to fenomen), grunt, że jest. I ze swojego skromnego dołka książkowego też ją cichutko polecam. Panom też, a co, bo to taka o kobietach i dla kobiet ale wydaje mi się, że i co niektórzy czytelnicy męscy podumali by co nieco nad pewnymi opowieściami.


    Co do długości, Kaś!!! Spodziewałam się 30 pozycji, siadłam z kawą a tu 7 raptem ;) wiem, nie o ilość a jakość chodzi, niemniej... czekam na c.d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, aż chyba wrócę do Biegnącej ;]

      Usuń
    2. Może faktycznie istotny - bardziej niż przy innych pozycjach - jest tu czas, tzn sytuacja w jakiej się to czyta? Ja wprawdzie kryzysu wtedy chyba nie miałam, raczej ogólne filozoficzne tendencje w kierunku ewolucyjnej analizy pt skąd jesteśmy, dokąd zmierzamy, o co chodzi z nami kobietami i wami resztą ;]

      Bo przyznaję, że łatwo mi się tego również nie czytało, miałam przerwy. Na przetrawienie i ułożenie sobie tego z moim punktem widzenia.

      Niewykluczone, że czytając ją w innym okresie moje życia, podobałaby mi się mniej. Chociaż...do niektórych z przypowieści wracam do dziś, myślami też.

      Usuń
  4. Spokojnie, będzie ciąg dalszy, myślę że dobrych książek 'kobiecych' spokojnie mogłabym nazbierać ze 30. Ale hołduję zasadzie "co za dużo to niezdrowo" (A tak naprawdę, to po prostu na koniec walnęłam nosem w klawiaturę, nieśmiało chciałam zwrócić uwagę na godzinę zamieszczenia tego posta. Pisanie wyglądało tak, że zgromadziłam wszystkie te książki pod ręką i co chwila do nich zagladałam, czytałam zaznaczone fragmenty i teraz mam straszną ochotę do nich wrócić, najlepiej do wszystkich naraz...)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzydziestka - wiek średni, może (tak to sobie najprościej wytłumaczyłam), to prawie połowa wieku do emerytury :P

    Dzienniki Anais Nin - znam i w połowie przeczytałam.
    Przyznam, że od paru dni (dzięki Tobie), zastanawiam się nad A.Janko i kupnem jej książki.
    Tylko nie wiem, czy (teraz) kręcą mnie takie "baby i ich psychika". ;) Może jak się bardziej zbliżę do wieku średniego... ;)


    (A jednak, zamówiłam "Biegnąca z wilkami") ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze świetnie napisane Kaś! Za każdym razem z przyjemnością czytam Twoje wpisy.^^ Też miałam nadzieję na większą ilość, ale skoro nie ma, to z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)

    Przyznam szczerze, że żadnej z powyższych książek jeszcze nie czytałam. Czasem miałam w ręku "Biegnącą..." albo "Dzienniki Anais Nin", ale to chyba nie był ich czas (myślicie że do 30-estki się wyrobię? :P )W tym momencie mam fazę na lekką babską literaturę, ale kto wie...może za jakiś czas to się zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajrzałam właśnie na Lubimyczytać, na listę znajomych i aż się wzruszyłam :)) To znaczy, że nie rozpisałam się na próżno...
    Fajnie, że piszecie, co już z listy macie za sobą a co przed...ale właściwie ja i tak to wiem, ha :D Wiem, że Kaś Zet ceni sobie "Biegnącą z wilkami", wiem o przejściach Kota z tą właśnie książką (trochę jednak lepsza od Coelho, prawda?), wiem skąd Malinowe Szczęście miała Anais Nin, wiem że Sylwik od dłuższego czasu pochłonięta jest powieściami dla kobiet, wiem że Myszka, jeżeli tu zajrzy, pewnie coś napisze o książkach Ewy Woydyłło...Ja wiem wszystko :P

    OdpowiedzUsuń
  8. ja prędzej zapomne jak macie na imię niz to, jakie ksiązki czytacie i lubicie :P

    OdpowiedzUsuń