O książkach myśli różne - opinie, recenzje, rankingi czytelnicze, przemyślenia i refleksje

niedziela, 1 stycznia 2012

Podsumowanie roku (ależ to strasznie brzmi....)

Witajcie w Nowym Roku ! Bardzo miłym i przyjemnym, wszak trwa dopiero od kilkunastu godzin i jeszcze nie zdążył nic napsuć. Od wielu lat hołduję zasadzie "Chrzanić Nowy Rok, noworoczne podsumowania, noworoczne postanowienia i tak dalej". Dziś na próbę zrobimy mały wyjątek; aby nie przeżyć zbytniej traumy podsumujemy tylko rok czytelniczy...plus może jakieś małe postanowienia,
a propos książek oczywiście. 

No to jedziemy...

1. Przeczytanych książek : 62
Dużo, mało? Porównując do średniej statystycznej to wyżyny, ale my mamy wszak inne standarty, prawda? Na pewno aż o 15 mniej niż w 2010 roku. Trzeba więc posypać głowę popiołem i przestać wciskać sobie kit "bo grubsze w tym roku były". Nie były....Odnotować jednak należy, że aż 5 książek zaczęłam i nie skończyłam, co mi się do tej pory bardzo rzadko zdarzało.

2.Zakupionych książek: +/-90
Jak widać, od paru już lat trend 'więcej kupujemy niż czytamy' się utrzymuje, co zaowocowało stosem ponad stu książek czekających na swoją kolej....A muszę się pochwalić, że miałam w tym roku dwa miesiące opamiętania, kiedy to nie kupiłam nic (swoją droga, jak to wytrzymałam? nie mam pojęcia...). Miałam przez moment ochotę przeliczyć na złotówki, ile mnie te przyjemności kosztowały, ale bedę dla siebie miłosierna i tego nie zrobię.

3. The best of przeczytane w 2011
Hmmm. Jakoś tak w pierwszej chwili nic mi do głowy nie przychodzi. Nic, co by mnie powaliło na kolana i odjęło mowę, ot, chociażby jak kiedyś Dzienniki Plath. No, ale jakieś dobre książki chyba by się na zeszłorocznej liście znalazły? Posługując się ocenami wystawionymi na LubimyCzytać wyróżniam :
- Kazirodztwo oraz Henry i June Anais Nin - czyli to, co usunięto z pierwotnej wersji jej Dzienników, a co jest absolutnie cudowne, grzeszne i rozkoszne, skandaliczne, oburzające i genialne.
- Nigdziebądź Neila Gaimana - co jakiś czas jakieś średnio udane dzieło zniechęca mnie do szeroko pojętej fantastyki, a potem trafiam na książki takie jak Nigdziebądź i wracam na słuszną drogę
- Pierwsza miłość, ostatnie posługi oraz Na plaży w Chesil Iana McEwana - co ja się będę rozpisywać, uwielbiam McEwana coraz bardziej i bardziej. Zakup kolejnych pozycji Autora w tym roku - obowiązkowy.
- Open. Autobiografia tenisisty Andre Agassiego - czy może być coś lepszego dla mnie niż biografia (uwielbiam biografie) tenisisty (ubóstwiam tenis) ? A do tego napisana tak, że nie sposób się od niej oderwać? Zdecydowanie jedna z najlepszych biografii, jakie w życiu czytałam.
- Rozkosze Życia w Pojedynkę Marjorie Hills - już tutaj o niej wspominałam, ale nie mogę jej pominąć. Przezabawna i bardzo inspirująca, lepsza od wszystkich współczesnych poradników dla singielek razem wziętych.
- Z szynką raz! Charlesa Bukowskiego - ten Pan stał się moim idolem za sprawą cytatu z w/w książki "Wystarczyło podejść i posłuchać, co im wycieka ustami z mózgownic. Człowiek miał wtedy ochotę złapać pistolet maszynowy, wykopać sobie ziemiankę i już z niej nie wychodzić"...Panie Bukowski, ciąg dalszy z pewnością nastąpi...
- Milion małych kawałków Jamesa Freya - kiedy myślę o tej książce, przychodzi mi do głowy 'najpiękniejsza historia o miłości, jaką w zyciu czytałam'. Serio.

4. Rozczarowanie roku
Spektakularnych porażek brak. Żadna książka mnie jakoś straszliwie nie rozczarowała. No, może poza 'Rozbierz mnie. Psychoanaliza garderoby', która zapowiadała się interesująco...na szczęście krótka była i szybko odeszła w zapomnienie.

5. Odkrycie roku
- Krwawy fiolet Dia Reeves - książka grzecznie stojąca na półkach księgarskich ramię w ramię ze Zmierzchem okazała się być nie tylko lata świetlne lepsza od Zmierzchu, ale w ogóle rewelacyjna. Ale niestety, nie ma w niej żadnego boskiego Edwarda, główna bohaterka ma zaburzenia dwubiegunowe i zalicza kolegów z klasy w kolejności alfabetycznej, więc raczej nie ma co liczyć na ogólnoświatowy sukces i serię gadżetów do zakupienia w Empiku....
- ogólnie pojęta dziewiętnastowieczna literatura angielska, czyli lepiej późno niż wcale - zaliczywszy do niedawna jedynie Wichrowe Wzgórza zabrałam się pewnego dnia do Jane Eyre. Wsiąkłam na dobre i teraz po kolei zaliczam hurtowo wszystko, co napisały siostry Brontë oraz Jane Austen. Mimo, ze nie lubię romansów - ale dobre romansy to co innego.
- Diuna Franka Herberta - odkrycie właściwie 'rzutem na taśmę' bo lektura zaczęta w święta i jeszcze nieskończona. Tylko czemu nikt mnie nie uprzedził, że czyta się ją niemal w pozycji klęczącej??

Tyle podsumowań. W planach na rok 2012 mam nastomiast
-po pierwsze- czytać w ogóle (przynajmniej jedno postanowienie będzie łatwe do dotrzymania).
- po drugie - czytać więcej niż w roku ubiegłym
- po trzecie - kupować mniej niż w roku ubiegłym (powinnam napisać 'nie kupować w ogóle' ale bądźmy realistami...)
- po czwarte - częściej pisać tutaj, bo jeszcze blog kurzem zarośnie...niewiele osób go czyta, ale za to JAKICH OSÓB :D


I tym właśnie wspaniałym osobom życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Oby Wam nigdy nie zabrakło dobrych książek do czytania :)))

3 komentarze:

  1. I tym sposobem kilka kolejnych książek trafia na moją listę "must read" :D Dzięki Cath :)

    A Diuna? Oj, tak rzuca na kolana. Ciekawe ile ja książek przeczytałam w tym roku, chyba sama podliczę. Bo ile kupiłam... Hmm, podejrzewam, że trochę mniej niż Ty, chociaż pewnie wciąż dużo :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo, jak ja Cię lubię, nie, uwielbiam czytać, gdy piszesz o książkach! Nowy rok rozpoczęty godnie. Czyli od przeczytania powyższego wpisu, który, dziękuję, że na moje jojczące nawoływania, sporządziłaś :D
    A poza uwielbieniem czytania o czytaniu, jak zazwyczaj uaktualniam self-listę "must read" ;]
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kaś, nie stać mnie na ambitne komentarze, ale: "Kazirodztwo" <3. Muszę odzyskać swoją książkę i przeczytać ponownie. Kiedyś, kiedyś. Bo póki co ciągle coś zaczynam i leży, leży. Jest mi wstyd, że nie mam czasu. Byłam młodsza to książka za książką szła. Dobrze, że są osoby, które co jakiś czas nieświadomie są takimi cichymi głosami, które w o ogóle przypominają o tym, że książki służą nie tylko do zdobywania wiedzy, ale także dla relaksu.

    OdpowiedzUsuń